top of page

Maria z Nazaretu

Maria z Nazaretu, Matka Jezusa jest niewątpliwie jedną z najważniejszych kobiet w historii zbawienia. I mimo, że na kartach Biblii została opisana przez ewangelistów w sposób bardzo stonowany, wspólnoty chrześcijańskie potraktowały ją bardzo różnie. Jedne wyniosły na Królową Świata, inne praktycznie niemal o niej zapomniały.

 

BŁOGOSŁAWIONA MIĘDZY NIEWIASTAMI

Zacznijmy od drugiego rozdziału ewangelii Jana. Od wesela w Kanie Galilejskiej. Maria dostrzegając problem weselników zwraca się do Jezusa: „Wina nie mają”. W odpowiedzi słyszy od swojego Syna dziwne słowa: „Co mnie i tobie”. Ten zwrot po hebrajsku brzmi „mah-li-walak” i oznacza odseparowanie, oddzielenie. W tym wypadku odróżnienie rzeczywistości ludzkiej i boskiej. Maria i jej prośba przynależą do rzeczywistości ludzkiej. Jezus i spełnienie prośby do rzeczywistości boskiej.

To kluczowy fragment dla zrozumienia kim jest Maria z Nazaretu. Jest człowiekiem. Nie jest Bogiem, ani boginią. Wyraża prośby, jak każdy człowiek. Ale ich spełnienie należy wyłącznie do Boga. Maria nie zbawia. Nie ma udziału sprawczego w odkupieniu człowieka. To nie jej dzieło. To wyłącznie dzieło Boga.

Maria świetnie to rozumie. Akceptuje. Do weselników (do nas) zwraca się ze słowami: „Zróbcie wszystko, co (Bóg) wam powie”. W ustach Marii te słowa brzmią bardzo wiarygodnie. Jest bowiem osobą, w której nie ma rozdźwięku między słowami a czynami. Sama przecież w swoim życiu zrobiła to, co Bóg jej powiedział. Dlatego jej krewna Elżbieta – matka Jana Chrzciciela – mówi do niej: „Błogosławiona (szczęśliwa) jesteś między kobietami, bo…uwierzyłaś w spełnienie się wszystkiego, co Pan ci powiedział”.

 

Maria jest szczęśliwa (błogosławiona), bo realizowała Boże powołanie. A było ono niezwykłe. Pisze o tym Łukasz w pierwszym rozdziale swojej ewangelii. Anioł oznajmił Marii w Nazarecie: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jeszua. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego.” Maria (hebr. Miriam – być piękną, wspaniałą; choć w Nazarecie wołano ją pewnie po aramejsku – Mariam) dowiaduje się też jak to się stanie. Anioł wyjaśnia: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i Moc Najwyższego Cię osłoni”. Dziecko poczyna się za sprawą Ducha Świętego. Maria – dziewica przeznaczona Józefowi, przed wspólnym zamieszkaniem, a więc przed wypełnieniem całej procedury związanej z zaślubieniem męża – staje się matką. Zawisa nad nią groźba ludzkiego odrzucenia. Przyszły maż jest przerażony. Chce ją oddalić. Anioł go powstrzymuje. Józef dowiaduje się,  że w łonie Marii, pod jej sercem, poczyna się (z Ducha Świętego) niezwykłe dziecko. Z ewangelii Jana dowiemy się, że w ten sposób dokonuje się wcielenie przedwiecznego Słowa (Bożego Syna). Syn Boży (Bóg zrodzony z Boga) staje się człowiekiem (biorąc ciało z Marii) i zamieszkuje wśród nas. Najpierw pod sercem Marii.

 

MATKA PANA NASZEGO

Maria była matką, czyli wydała na świat Jezusa, który był zarazem Bogiem i człowiekiem. I w tym wąskim znaczeniu, broniąc obecności dwóch natur (boskiej i ludzkiej) w jednej osobie Jezusa Chrystusa, zgromadzeni na soborze w Efezie w 431 roku biskupi określili Marię tytułem „Theotokos” (Boża Matka, Bożarodzicielka). Dla większości ojców soboru było jasne, że Jezus (Bóg z Boga, Światłość ze światłości) od początku (od poczęcia z Duch Świętego) był równocześnie co do natury w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem (bez rozdzielania i bez zmieszania tych natur - doda później Kościół). Obie natury, od początku niosła jedna osoba (Jezus Chrystus), która za sprawą Ducha Świętego poczęła się pod sercem Marii i to Maria osobę tę urodziła (wydała na świat). Z tego powodu i tylko w tym sensie Marię można nazwać "Theotokos” (Bożą Matką, Bożąrodzicielką). 

Niestety określenie "Theotokos", przyjęte na soborze w Efezie nie bez kontrowersji i napięć (oponenci proponowali tytuł Matka Chrystusa, czyli Matka Mesjasza, co zdawało się sugerować, że o wymiarze ludzkim Jezusa da się cokolwiek powiedzieć w oderwaniu od wymiaru Boskiego), stało się zachętą do przesuwania Marii - nie tyle w teologii, co w codziennej pobożności - z rzeczywistości ludzkiej w rzeczywistość przynależną Bogu. Ze świata ludzi Maria wyruszyła pchana przez pobożnych chrześcijan w świat Boga Jedynego. Tak zaczęła być królową świata i królową niebios. Starożytność była pełna kobiet czczonych jako boginie. W samym Efezie przez setki lat oddawano hołd potężnej Artemidzie. W Atenach na Akropolu wielbiono Atenę. Bliski Wschód od setek lat znał też Aszerę – matkę Bogów, dość powszechnie czczoną także w Izraelu w okresie przed niewolą babilońską. Czy Maria miała wypełnić miejsce po boginiach, których imiona chrześcijaństwo kazało zapomnieć? Czy też była i dla wielu jest do dzisiaj kobiecym, ciepłym, serdecznym, matczynym dopełnieniem obrazu Boga z kart Starego Testamentu? Niektórzy chrześcijanie wciąż śpiewają o niej w swoich pieśniach – „Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze” – jakby zapomnieli, że Bóg przedstawił im się w Jezusie jako Ten, który przychodzi na świat, aby ludzi ratować i zbawić, a nie potępiać. Starotestamentowe historie o Bogu – wychowawcy, który prowadzi Izrael przez różne zakręty dziejowe należy więc odczytywać w świetle tego, co Biblia mówi o Jezusie. To On jest prawdziwym obrazem Boga niewidzialnego. Nikt pełniej i lepiej nie rozumie i nie kocha człowieka niż sam Bóg. A jedynym pośrednikiem w drodze do Niego  jest Jezus, który przypomina: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie”.

Elżbieta nazywa Marię "Matką Pana mojego". Te słowa wydają się być dobrym, kompromisowych, a co najważniejsze biblijnym określeniem Marii, choć oczywiście słowo "Pan" wprost wskazuje na Boga. Tak więc najlepszym rozwiązaniem będzie właściwe zrozumienie (w duchu soboru Efeskiego) terminu "Theotokos” (Matka Boża, Bożarodzicielka). Jeśli zaś ktoś koniecznie chciałby nazywać Marię – skądinąd także biblijnym określeniem – Matka Jezusa, powinien pamiętać, że urodziła ona Kogoś, kto od momentu poczęcia (które dokonało się za sprawą Ducha Świętego) był w jednej osobie zarazem prawdziwym człowiekiem (biorąc ciało z Marii) jak i prawdziwym Synem Bożym (Bogiem prawdziwym zrodzonym od zawsze z Boga prawdziwego). Maria nie poczęła pustej świątyni (tylko człowieka) lecz od razu, od pierwszej chwili, świątynię zamieszkałą przez Pana. Poczęła i wydała na świat osobę, w której były zjednoczone bez zmieszania, ale i bez rozdzielenia dwie natury Boska i ludzka. 

 

KTO JEST MATKĄ, KTO JEST BRATEM

W 12 rozdziale ewangelii Mateusza znajduje się ważny tekst, który czasami nieszczęśliwie używany jest w celu pomniejszania roli Marii w historii zbawienia. Zgromadzeni wokół Jezusa słuchacze mówią Mu: „Twoja matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą”. Ewangelista Mateusz odnotowuje taką oto odpowiedź Jezusa: „Kto jest moją matką i kto jest moim bratem? I wskazując ręką na uczniów powiedział: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”. Po pierwsze, niejako przy okazji, dowiadujemy się, że Maria oprócz pierworodnego Jezusa miała też inne dzieci. Próby zaprzeczania tej prawdzie (zwłaszcza w świetle podobnego tekstu z 6 rozdziału ewangelii Marka, a także tego, co wiemy z Dziejów Apostolskich i Listów Pawła o Jakubie, bracie Pańskim) oraz próby nazywania braci kuzynami nie są rodem ze świata hebrajskiego. W okresie wczesnochrześcijańskim, wierzący kierując się przeświadczeniem o rychłym końcu świata i typowym dla kultury rzymskiej utożsamieniem dziewictwa fizycznego ze świętością, zaczęli poszukiwać śladów szczególnego Bożego błogosławieństwa w trwałym dziewictwie kobiet. Jednak współcześni Jezusowi, zamieszkali w Judei i Galilei Żydzi, upatrywali Bożej przychylności zgoła w innych znakach. Bóg błogosławił, obdarowując licznym potomstwem. Ziemskie rodzeństwo nie przekreśla dziewiczego poczęcia Jezusa, który był przecież pierworodnym dzieckiem Marii.

Ale z cytowanego tekstu Mateusza dowiadujemy się czegoś ważniejszego. Jezus za bliskich sobie – dosłownie za krewnych – uważa osoby, które pełnią wolę Ojca. Tacy ludzie są Mu bratem, siostrą i matką. Te słowa nie pomniejszają roli Marii, są wręcz jej afirmacją. Przecież ona za cenę hańby, odrzucenia, a później także cierpienia pod krzyżem, wiernie pełniła wolę Ojca.

 

NASZA MATKA?

Kiedy pod krzyżem „Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja.”  I jak dalej dodaje ewangelista Jan w 19 rozdziale swojej księgi: „…od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.” Tekst ten w żaden sposób nie może być odczytany jako prywatne polecenie, ani też jako zachęta do przesunięcia Marii ze sfery ludzkiej w sferę przynależną Bogu, czyniąc z niej Matkę ludzi. Bóg jedyny jest zarazem Ojcem i Matką, w sensie duchowym i fizycznym (jako Stwórca i Zbawiciel). Bóg sam wystarczy. Jest czuły i opiekuńczy, do końca wierny i oddany swoim dzieciom.

Jak więc rozumieć polecenie Jezusa dane Janowi i Marii? W kontekście przykazania miłości. Jakie nowe przykazanie dał Jezus swoim uczniom? Aby się wzajemnie miłowali. Jak będzie można poznać, że są Jego uczniami? Po tym, że będą się miłować, o siebie troszczyć, jedni drugich ciężary nosić. To właśnie przyciągało ludzi do gmin chrześcijańskich. To wyróżniało chrześcijan w świecie. O tym właśnie najważniejszym, nowym przykazaniu mówi Jezus do Jana i swojej Matki. Dzieje Apostolskie w pierwszych rozdziałach opisują Matkę Jezusa przebywającą pośród wszystkich uczniów. Troszczyli się o siebie wzajemnie.

Co więc znaczy wziąć Marię do siebie? Przede wszystkim przyjąć bliźnich do swojego serca, czyli kochać ich jak siebie samego. Pamiętać, że cokolwiek uczyniliśmy biednym, głodnym, spragnionym – Bogu uczyniliśmy. Ale można też te słowa odnieść, w sensie duchowym, do samej Marii. Przyjąć ją do swojego życia, czyli wczytywać się, wsłuchiwać w to, co zostało napisane na jej temat w Biblii. Podejmować jak ona swoje powołanie. Być mu wiernym. Także pod krzyżem.

BŁĘDY TŁUMACZY I INTERPRETATORÓW

Nie można Marii oddawać chwały przynależnej Bogu. Niekiedy taka pokusa wyrasta z błędnego tłumaczenia Biblii. Np. na podstawie złego łacińskiego tłumaczenia fragmentu z 3 rozdziału Księgi Rodzaju (I Mojżeszowej) próbowano dzieło zdeptania głowy szatana (zwycięstwa nad złem) przypisać Marii. A stało się tak dlatego, że zaimek osobowy odnoszący się do potomstwa (nasienia) – w języku hebrajskim rodzaju męskiego – błędnie przetłumaczono na łacinę używając rodzaju… żeńskiego. Zamiast więc wersetu „Ono (potomstwo) zdepcze ci głowę” pojawił się na całe wieki werset „Ona (łac. ipsa) zdepcze ci głowę”. W ten właśnie sposób przesuwano Marię ze sfery ludzkiej, której przynależy prośba i modlitwa do Boga, do sfery boskiej, której właściwe jest spełnienie i wykonanie zbawczego dzieła. Błąd w tłumaczeniu został naprawiony dopiero w 1979 roku.

Podobnie rzecz się ma ze sławnym tekstem z 12 rozdziału Apokalipsy. Tu z kolei przesadzono z interpretacją. Czytając cały rozdział i zestawiając go z tekstami ze Starego Testamentu jest jasne, że mamy do czynienia z fragmentem, który opisuje dzieje Kościoła (Ludu Bożego, Jeruzalem) w czasach ostatecznych. „Wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Podobne obrazy znajdziemy w 54 rozdziale księgi Izajasza (Niewiasta – Lud Boży), w 3 rozdziale księgi Malachiasza (Słońce – Bóg) oraz w 37 rozdziale Księgi Rodzaju (gwiazdy symbolizujące potomków Jakuba). Większość biblistów jest dziś zgodna, że fragment ten dotyczy nie tyle Marii, co dziejów starożytnego Kościoła w czasach prześladowań i zarazem  stanowi zapowiedź historii Ludu Bożego przy końcu świata.

Sporo kontrowersji budzi też tłumaczenie i rozumienie greckiego słowa „kecharitomene”. Słowo to pojawia się w pierwszym rozdziale ewangelii Łukasza, w pozdrowieniu jakim Anioł wita Marię w chwili zwiastowania i w większości tłumaczeń protestanckich i ekumenicznych zostaje oddane jako: „łaską obdarowana”.  Nie było niczego błędnego także w tłumaczeniu „kecharitomene” jako „łaski pełna”, „napełniona łaską”, jak i w tłumaczeniach „pełna wdzięku”, „szczególnie umiłowana”, „dotknięta szczególną życzliwością”. Jednak ze słów „łaski pełna” zawartych w powitaniu Marii wypowiedzianym przez Anioła: „Raduj się (Witaj, Bądź pozdrowiona), łaski pełna, Pan z Tobą” naprawdę trudno na gruncie Biblii wywieść, że Maria została poczęta jako bezgrzeszna, a Bóg uczynił to w przewidywaniu przyszłych zasług Jezusa. Taka interpretacja wyraża wolę nadania Marii z Nazaretu szczególnego statusu, świętości wykraczającej poza to co ludzkie, przesuwającej tę postać zupełnie niepotrzebnie w sferę boską. A Maria jak każdy człowiek potrzebowała usprawiedliwienia, oczyszczenia z grzechu, które wykonało się przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

 

ZRÓBCIE WSZYSTKO, CO BÓG WAM POWIE

Maria z Nazaretu to osoba pełna pokory, która sama siebie określa jako „służebnicę Pańską”. Jezus mówił, że nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby samemu służyć innym ludziom. Nie ma powodów, aby odwracać ten Boży porządek. Maria swoim życiem uczy oddania, wierności, cichości, posłuszeństwa, pokory. To osoba, która w centrum stawia Boga, nie siebie. I mówi: Zróbcie wszystko, co Bóg wam powie. To ostanie jej słowa odnotowane przez Biblię.

bottom of page